Przejdź do treści

Rejs w Tajlandii – niezapomniana żeglarska przygoda

    Tajlandia od wielu lat jest bardzo popularna wśród turystów. Każdy, kto choć raz pozwoli się porwać tajskiej rzece przyjemności, smaków, kolorów i zapachów tęskni za tym krajem i wraca do niego przy każdej nadarzającej się okazji. Tajlandia jest bowiem niezwykle uzależniającą mieszanką tego, co człowiekowi najbardziej potrzebne do szczęścia. Rejs w Tajlandii z kolei pozwoli odkryć ją w wyjątkowo intensywny sposób.

    Do Tajlandii jeżdżą zarówno klienci biur podróży nastawieni na połączenie zwiedzania z plażowaniem oraz tak zwani backpackersi, którzy z plecakiem i mniejszym lub większym budżetem przemierzają ją autostopem, pociągami, rowerami, skuterami i autobusami. Kolejną grupą są turyści nastawie ni na przyjemności i imprezowanie. Tajlandia przyciąga ich jak magnes tanim i dobrym jedzeniem oraz alkoholem i szerokim wachlarzem usług erotycznych świadczonych przez piękne Tajki oraz przedstawicieli trzeciej płci nazwanej shemale.

    Jedną z grup eksplorujących Tajlandię są żeglarze. A jest co eksplorować, gdyż długość linii brzegowej wynosi 2600 km. Żeglarska infrastruktura Tajlandii nie jest tak rozbudowana, jak na przykład na Karaibach. Oczywiście, należy to traktować głównie jako zaletę i organizować rejsy na tym akwenie, nim stanie się on równie zatłoczony. Jak na razie swoje bazy (głównie na Phuket) otworzyło kilka firm czarterowych, oferujących głównie katamarany.

    Tajlandia to doskonały pomysł na żeglarską podróż. Gdzie warto pożeglować?

    Żeglując w Tajlandii, najczęściej wypływa się ze wschodniego wybrzeża Phuket (Haven Marina lub Royal Marina) na południe – w stronę Phi Phi czy też odleglejszego Langkawi. Można też najpierw udać się na północ w stronę zatoki Phang Nga, a następnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara zatoczyć koło, odwiedzając po drodze między innymi Krabi, Koh Lante, Koh Muk, Koh Rok Nok, Phi Phi Don oraz Phi Phi Leh. Osoby, które zdecydują się na dłuższy rejs, mają dużą szansę dotrzeć do Archipelagu Butang. w skład którego wchodzi między innymi wyjątkowej urody wyspa Lipe. W pobliżu znajduje się też warta uwagi wyspa Tarutao, a kolejne 4 Mm na południe zaczyna się Malezyjska Langkawi.

    My w czasie rejsów w listopadzie i grudniu wyruszaliśmy z Phuket na południe, płynąc długą pętlą, sięgającą na południu do Langkawi, a na północy do włoski Koh Pan Yi mieszczącej się w górnej części zatoki Phang Nga.

    Na szczególną uwagę żeglarzy zasługują:

    Phuket – doskonale skomunikowana lotniczo ze światem, największa wyspa Tajlandii. Można na niej znaleźć zarówno przepiękne i spokojne resorty położone przy rajskich plażach, buddyjskie świątynie, jak i tętniące życiem miasta. Najsłynniejsze jest Patong, mieszczące się przy plaży na zachodnim wybrzeżu. To miejsce z piekła rodem-głośne, zatłoczone, tandetne i buchające erotyzmem. Na każdym kroku natrętni naganiacze zapraszają nas na ping-pong show i inne pokazy z udziałem tajskich piękności. Ledwo się człowiek obróci, a ma przed twarzą biedną małpkę, z którą koniecznie powinien sobie zrobić zdjęcie. Dwa kroki dalej wpada się na sprzedawcę pamiątek, turystycznych gadżetów i podróbek wszystkiego, co można podrobić. Wokół cały czas huczy muzyka z ogromnych dyskotek i klubów nocnych.

    Kolorowe światła, neony i ledwo ubrane Tajki przyprawiają przechodniów o prawdziwy zawrót głowy. Alkohol leje się strumieniami i trudno oprzeć się wrażeniu, że większość bywalców tych klubów jest pod wpływem narkotyków. Jest to zatem miejsce, w którym nie każdy będzie czuł się komfortowo. W naszym odczuciu spędzić można tu co najwyżej dwie godziny. Uważamy jednak, że warto, gdyż jest ono odzwierciedleniem tego, czego pragnie wielu turystów, a co zwykłemu człowiekowi po prostu nie mieści się w głowie.

    Miejsca warte odwiedzenia podczas rejsu w Tajlandii

    Khai Nok

    Wyspa Khai Nok-to niewielka wysepka, na którą warto przybyć albo bardzo wcześnie rano, albo około 15-16, gdy turyści odpłyną już z wyspy taksówkami wodnymi. Pozostaje wtedy do naszej dyspozycji piaszczysta plaża z łagodnym zejściem do wody otoczona ciekawymi formacjami skalnymi. Na środku wyspy znajdują się liczne, kolorowe bary i sklepiki z plażowym ekwipunkiem. Klimat jest mocno Karaibski -muzyka reggae, rastafariańskie flagi i wizerunek Boba Marleya. Charakterystyczne i widoczne z daleka są setki kolorowych leżaków i parasoli rozstawionych na białym piasku.

    Phi Phi Don

    Wyspa Phi Phi Don – to jedna z wysp, które bardzo ucierpiały w czasie tsunami w 2004 roku. Po latach nie widać już tych zniszczeń – wyspa na nowo jest mekką turystów, szukających na niej za dnia relaksu na pięknych plażach, a nocą okazji do rozrywki i uciechy. O zagrożeniu tsunami, na tej i wszystkich innych wyspach, przypominają tabliczki wyznaczające drogę ewakuacji w razie alarmu. Oby się już nigdy nie przydały…

    Wszędzie rozstawione są stragany z lokalnymi smakołykami, owocami i warzywami. Jest też niezliczona ilość restauracji i barów. Najbardziej zaskakują te serwujące angielską kuchnię. Jak się okazuje, statystyczny Brytyjczyk czy Irlandczyk woli zjeść na obiad Cheese Burgera z frytkami niż na przykład Pad Thaia ze świeżymi krewetkami. Phi Phi Don to także królestwo tatuaży. Studia tatuażu są na każdym kroku i nie brakuje w nich chętnych do sprawienia sobie trwalej pamiątki z egzotycznych wakacji.

    Od strony zatoki Loh Dalum, wzdłuż plaży, ciągną się knajpy i dyskoteki, w których liczy się tylko dobra zabawa. A „dobra” dla przybywających tu turystów oznacza głośna, beztroska i zalana możliwie jak największą ilością alkoholu. Ten ostatni w takich miejscach, zamiast w szklankach, podaje się w wiaderkach. Sprzedawane na każdym rogu za 150-400 bhatów (czyli 15-40 złotych) kubełki można samemu skomponować. Sprzedawca miesza w nich dla nas kilka małych buteleczek alkoholu, na koniec dodając najczęściej Redbulla i oczywiście lód. Nocą plaża przy Loh Dalum wygląda jak pochodnia. Zawdzięcza to popularnym wśród turystów zabawom z ogniem. Roześmiani i odważni przybysze skaczą na przykład przez płomienną skakankę. Wygląda to z boku dosyć przerażająco, ale podobno jest to cyrkowy – zimny ogień, którym nie tak łatwo się podpalić czy poparzyć.

    Co warto zobaczyć?

    Za dnia warto wybrać się na punkt widokowy Phi Phi. Aby się tam znaleźć, trzeba pokonać niekończące się schody, a potem strome podejście. Wspinacze są nagrodzeni pięknym widokiem na całą wyspę oraz sąsiednią Phi Phi Leh. Wyspa Phi Phi Leh – czyli mniejsza siostra Phi Phi Don. Większość turystów kojarzy małą Phi Phi ze scen ,Niebiańskiej plaży” – filmu z Leonardo DiCaprio, w którym zachęcająco pokazano plażę przy zatoce Maya i malowniczą wyspę. Miejsce to warto odwiedzić jedynie o świcie – tuż po wschodzie słońca.

    Przepłynięcie z Dużej Phi Phi zajmuje około 40 minut, więc wyruszając o 6 rano mamy jeszcze szansę dotrzeć na wyspę przed falą turystów. Tylko wtedy możemy poczuć, jak ten rajski zakątek musiał wyglądać w latach 80. i 90. XX w., kiedy to wyspy Phi Phi były jeszcze mało obleganym miejscem, znanym tylko lokalsom. Po tsunami w 2004 roku wyspa przeżyła krótki regres. W 2005 roku, aby przywrócić jej dobrą sławę, uczestniczki Miss Universe pozowały tu do zdjęć.

    Ha Yai

    Wysepki Ha Yai to tak naprawdę kilka większych i mniejszych skał rozsianych mniej więcej w połowie drogi między Phi Phi Koh Rok Nok. To doskonale miejsce na 2-3-godzinny postój za dnia. Ten czas najlepiej wykorzystać na kąpiele i snorkeling. Nie polecamy rzucać tam kotwicy czy stawać na boi przy dużym zafalowaniu. Nierówne, skaliste dno pełne raf może być wtedy dużym zagrożeniem dla jachtu. Wysepki są częścią parku narodowego, więc strażnicy mogą od nas zażądać opłaty – około 300 bhatów od osoby.

    Rok Nok

    Wyspa Rok Nok – jachtem staje się na kotwicy lub boi miedzy wyspami, zwracając uwagę na głębokość i fazę pływu, w jakiej się znajdujemy. To idealne miejsce do snorkelingu, choć trzeba uważać na silne prądy. Warto wybrać się na punkt widokowy Koh Rok Nai – szczególnie na zachód słońca.

    Archipelag Butang

    Archipelag Butang – te objęte ochroną wyspy zachwyciły nas swoją nietkniętą przyrodą. Na jednej z nich – Rawi – postanowiliśmy się wybrać na pieszą wycieczkę do wodospadu. Na wyspie mieściła się kiedyś siedziba parku narodowego, po której zostały tylko opuszczone budynki. Jedynymi towarzyszami i niezastąpionymi przewodnikami po gęstej dżungli okazały się cztery psy. Ścieżka do wodospadu wiedzie wzdłuż rwącej rzeki – raz po prawej, raz po lewej jej stronie. Przechodzenie przez zimną, słodką wodę dostarcza sporo emocji, ale też ochłody. Psy pokazywały nam, którędy najlepiej przekraczać rzekę oraz gdzie wiedzie ścieżka – momentami zupełnie niewidoczna i zarośnięta.

    Wyspa Lipe

    Wyspa Lipe – jedna z wysp Archipelagu Butang, leżącego w Parku Narodowym Tarutao. To jedna z najbardziej urokliwych wysp na której byliśmy. Nie dotarło tu jeszcze zbyt wielu turystów i nie powstał żaden wielki moloch hotelowy. W zabudowie przeważają niskie drewniane domki oraz bungalowy. Podobno turystyka zaczęła rozwijać się tutaj dopiero 30 lat temu. Wcześniej była tu gęsta dżungla Miejscowa ludność należy do grupy etnicznej Chao Lei (Ludzie Morza) i od wieków zajmuje się rybołówstwem. Ich domy wyglądają trochę jak slumsy, choć zabudowa nie jest tak gęsta. Życie na wyspie płynie błogo i spokojnie. Podstawowym środkiem transportu są matory, skutery i motorynki. Często z doczepionymi koszami do transportu.

    Jachtem najlepiej stanąć od strony Pattaya Beach – to bardziej turystyczna, ale nadal niezwykle klimatyczna część wyspy. Uliczki pełne są knajpek, barów, restauracji i garkuchni, sklepów z pamiątkami i salonów masażu. Wieczór warto spędzić na plaży w jednym z wielu ciągnących się wzdłuż brzegu barów. Często można tu posłuchać spokojnej muzyki na żywo, która w zupełnie naturalny sposób miesza się z szumem morza. Wyspa Langkawi – to już Malezja i temat na oddzielą opowieść. Przywiodła nas tam konieczność usunięcia niewielkiej awarii silnika. Niestety, brak czasu nie pozwolił na bliższe poznanie tej dużej i pięknej wyspy. Zapamiętamy z niej strefę wolnocłową i dobrze zaopatrzony market oraz małpy biegające przy drodze. Następnym razem na pewno zawiniemy do Hole in the Wall – to głębokie wcięcia w skalistym wybrzeżu na północnym-wschodzie Langkawi.

    Tarutao

    Wyspa Tarutao – to górzysta wyspa pokryta w 70% dżunglą. Panuje na niej niesamowita cisza i spokój. Turystów jest jak na lekarstwo, bo dostanie się tutaj jest utrudnione. Podczas naszego pobytu na wyspie, od strony zatoki Ao Talo Malaka, wybraliśmy się naszym jachtowym pontonem na wycieczkę w górę rzeki Khlong Phante Malaka. Płytka i mętna rzeka płynie w szerokim tunelu utworzonym przez gęsty las mangrowy, którego gęste korzenie oblepione małżami wystają ponad powierzchnie wody. Na końcu wyprawy dotarliśmy do Jaskini Krokodyla zwanej Tam Jorakae. Tarutao jest znana również za sprawą popularnego realityshow – „Survivor”, kręconego tu w 2002 roku.

    Ciekawostka historyczna

    W okresie drugiej wojny światowej na wyspie działało więzienie dla więźniów politycznych. W wyniku wojennej zawieruchy nie docierały tam transporty żywności. Wygłodniali więźniowie zjednoczyli się ze strażnikami i zostali piratami – łupiąc i zatapiając łodzie i statki kursujące u brzegów Langkawi. W 1946 roku 300 żołnierzy brytyjskich położyło kres ich działalności. Na wyspie więziony był m.in. twórca pierwszego słownika tajsko-brytyjskiego, ponoć w trakcie swojego pobytu na Tarutao zredagował rozdział „T”, a po powrocie do łask został ministrem edukacji.

    Mook

    Wyspa Mook – ta niewielka wyspa zrobiła na wszystkich duże wrażenie. Można stanąć na kotwicy na przykład od wschodniej strony, gdzie wychodzi w morze charakterystyczny piaszczysty cypelek. Ta plaża nosi nazwę Hua Laem Prao i mieści się przy niej resort Sivalai. Do hotelowej restauracji warto się wybrać na kolację. Niezapomnianych wrażeń dostarcza spacer długą plażą, na której swoje norki wykopują niewielkie kraby. Zarówno pójście w prawą, jak i lewą stronę plaży, doprowadzi nas do rybackich wiosek, w których turysta jest rzadkością. Lokalni rybacy po zakończonych połowach zajęci są odpoczywaniem w hamaku lub reperowaniem swoich pięknych łodzi, zwanych ,long tail boat”.

    Kolejnym miejscem do postoju przy Koh Mook jest Farang Beach na południowym wschodzie wyspy. Piękna i osłonięta plaża przy resorcie Charlie to doskonałe miejsce na kilkugodzinny odpoczynek. Oprócz hotelowej restauracji jest tu przyjemny bar z dużym grillem na świeżym powietrzu. Wieczorem można się zrelaksować w spokojnym barze przy plaży. Jest tu też ośrodek nurkowy, który chętnie organizuje podwodne wyprawy.

    Będąc w tych okolicach, należy koniecznie wybrać się na zwiedzanie Szmaragdowej Jaskini ukrytej w zachodniej części wyspy. Jest to kolejne miejsce na trasie, dla którego warto nastawić budzik na 60 rano i w którym docenimy naszą niezależność od zorganizowanych, masowych wycieczek. Po podpłynięciu na wysokość jaskini należy pozostawić jacht na bojce i przesiąść się do pontonu. Warto zabrać ze sobą latarki i aparaty fotograficzne. Po dopłynięciu do ściany skał, należy wyłączyć silnik i wpłynąć w tunel, który ciągnie się w zupełnych ciemnościach przez prawie 100 metrów. Część załogi może przebyć tę drogę wpław, ale wtedy przydaje się wodoszczelna latarka. Po pokonaniu kilku zakrętów naszym oczom ukazuje się piękna plaża, otoczona ze wszystkich stron kilkudziesięciometrowymi skałami. Jest to jeden z tych widoków, których nie da się opisać słowami. To miejsce, do którego do końca życia wraca się myślami.

    Lanta Yai

    Wyspa Lanta Yai – warto na nią zawinąć najpierw od południowego wschodu, gdzie znajduje się Lanta Old Town Village. To idealne miejsce, w którym można nabrać wody i kupić pamiątki. Tutejszy przewodnik zaprowadził nas do wodospadu i jaskini. Zupełnie inny klimat panuje na zachodnim wybrzeżu wyspy. Wzdłuż brzegu ciągną się piaszczyste plaże. Za najpiękniejszą uchodzi Klong Dao Beach na samej północy wyspy. Wzdłuż niej ciągną się klimatyczne restauracje i bary z wygodnymi leżakami, oświetlone tysiącem lampek i oferujące oczy wiście dania wyśmienitej, tajskiej kuchni. Nie brakuje też salonów masażu i innych atrakcji. Warto pójść na plażę przed zachodem słońca, a idealnie jest trafić tam w czasie pełni, gdy na wodę puszcza się piękne kwieciste wianki ze świeczkami, a w niebo wypuszczane są papierowe lampiony.

    Krabi

    Krabi – to pierwszy stały ląd na trasie naszego rejsu. Do miasta wpływa się długim kanałem – wybierając porę na pokonanie go, trzeba sprawdzić, jaki jest poziom wody. Można zamówić przez radio pilota, który poprowadzi nas przez płytką rzekę, ale my poradziliśmy sobie sami, z niewielką pomocą lokalnych rybaków, którzy chętnie wskazywali nam najgłębsze miejsca w kanale. W Krabi jest marina, ale dość daleko od miasta.

    Będąc w Krabi, warto wybrać się na wycieczkę do Świątyni Jaskini Tygrysa. Największą atrakcją tego kompleksu jest przepiękna świątynia usytuowana na szczycie wzgórza. Aby dotrzeć na górę, należy pokonać 1237 wysokich, betonowych stopni. Niektóre stopnie sięgały nam do kolan, więc wycieczka wymaga dobrej kondycji i sporego zapasu wody. Dlatego też nie ma tam tłumów. Już po 5 minutach wdrapywania się dopadło nas stado dzikich gibonów, które z zacięciem i sprytem wyrywały nam siatki z prowiantem na drogę. Trudno jednak gniewać się na małpę, która z takim apetytem zajada się naszymi M&M-sami.

    Wspinaczkę najlepiej rozpocząć około godziny 16:30 tak, aby znaleźć się na szczycie tuż przed zachodem. Lśniące w zachodzącym słońcu posągi Buddy i pozłacane stupy są jednym z najpiękniejszych widoków, jakie oferuje Tajlandia. Z Wat Tham Seua rozpościera się widok na całą prowincję Krabi. Po powrocie do miasta warto wy. brać się na lokalny targ, na którym rozkładają się dziesiątki przenośnych kuchni, które serwują daniaprzygotowywane przy klientach. Warunki sanitarne pozostawiają wiele do życzenia, więc warto zakończyć kolację mocniejszym drinkiem.

    Railay

    Railay to półwysep. Dotrzeć tu można tylko morzem, gdyż od lądu drogę zagradzają skały. Niesamowite, wapienne formacje przyciągają nie tylko wspinaczy. Na półwyspie znajdują się cztery plaże: Ton Sai, Phra Nang, West Railay i East Railay. Przy tej pierwszej, najbardziej rozrywkowej, spędziliśmy jedną noc, jedząc kolację w lokalnej restauracji i relaksując się w barze o klimacie rastafariańskim. Plaża Phra Nang zachwyciła nas białym piaskiem i Jaskinią Księżniczki, wypełnioną składanymi tam w darze drewnianymi fallusami. Kobiety przynoszące tam figurki fallusów chcą tym samym podziękować za dar płodności lub prosić o niego.

    Wyspy Dam Khwan

    Wyspy Dam Khwan – to położone na południowy zachód od Krabi niewielkie wysepki, przy których warto zatrzymać się na kąpiel I spacer po plaży. Gdy woda opadnie, można przejść między wyspami, brodząc w wodzie jedynie po kostki. Oczywiście, to urokliwe miejsce przyciąga wielu turystów, więc nas żeglarzy obowiązuje zasada: albo być tu tuż po wschodzie słońca, albo około 16:00.

    Zatoka Phang Nga

    Zatoka Phang Nga to rozległa zatoka prawie w całości należąca do Morskiego Parku Narodowego. Majestatyczne, wapienne wyspy tworzą formacje skalne sięgające nawet 275 m np. m. Kryją się w nich liczne jaskinie i graty. Na jednej z nich, zwanej Wyspa Gwoździem, kręcono w 1974 roku sceny do Jamesa Bonda (Człowiek ze złotym pistoletem”). My zdecydowaliśmy się na poznanie bezludnych wysp Hong. To wielkie skały wyrastające strzeliście z wody i porośnięte roślinnością, której nie obowiązują chyba żadne prawa fizyki. Idealnie zwiedza się je jachtowym pontonem: można nim wpływać do wąskich jaskini kanałów, jak również opływać na silniku większe wyspy.

    Koh Pan Yi

    Wyspa Koh Pan Yi, zwana Sea Gypsy Village, jest zbudowana na palach u stóp ostrego klifu wyspy. Wioskę zamieszkują muzułmańscy rybacy, a nie, jak nazwa wskazuje, morscy cyganie. Można tu kupić tanie perły, nie najwyższej jakości, i zobaczyć, jak żyje lokalna ludność. Wystarczy spędzić tu 2-3 godziny, gdyż wszystko kręci się wokół turystów, a jarmarczny klimat jest męczący i sztuczny. Nie należy nastawiać się na lokalny posiłek, bo jedzenie jest drogie i raczej niesmaczne.

    Phanak

    W drodze powrotnej do Mariny Haven na Phuket zatrzymaliśmy się jeszcze przy wyspie Phanak. Od zachodu kryje ona pokaźną jaskinię, na której sklepieniu można podziwiać tysiące nietoperzy. Tajlandia eksplorowana od strony morza Andamańskiego zachwyca i pozostawia poczucie niedosytu. Nawet w ciągu dwutygodniowe- go rejsu nie sposób odwiedzić wszystkich pięknych wysp i zatok. Dwa tygodnie to też za mało, żeby spróbować wszystkich lokalnych potraw i nacieszyć się wspaniałymi masażami. Popularność Tajlandii nie spada, wręcz przeciwnie, można przypuszczać, że w najbliższych latach przybędzie na tym akwenie też żeglarzy. To więc ostatni moment, aby popłynąć na rejs do rajskiej, przyjaznej krainy, której nazwa wywodzi się od słowa ,Thai” znaczącego wolny.

    Co czeka Cię podczas rejsu w Tajlandii czyli dobre rady żeglarskie i nie tylko

    • na rejs do Tajlandii najlepiej wybrać się między listopadem i kwietniem. W tym okresie wieje tam monsun z północnego wschodu o sile około 10-15 węzłów. Nasze rejsy odbywały się zarówno w listopadzie, jak iw grudniu, i na tych później- szych mniej padała i silniej wiato Z pogodą związane są też ceny jachtów: im lepsza pogoda, tym droższe jachty.
    • podczas rejsu warto wstawać wcześniej i wypływać około godz. 6 rano – gdy tylko wzejdzie słońce. Dzięki temu maksymalnie wykorzystuje się krótki dzień. W Tajlandii słońce zachodzi między 18:00, a 18:30; nie można żeglować po zmroku. Ilość rozstawionych sieci i klatek jest ogromna. Czasami są one bardzo kiepsko oznaczone. Łatwo o zaplątanie ich w śrubę. W ciągu dnia zalecamy baczne obserwowanie wody.
    • przy planowaniu trasy należy zawsze uwzględniać, jaka będzie wysokość pływu w danym miejscu i danym dniu. Należy też brać pod uwagę kierunek i siłę prądu. Do niektórych miejsc, takich jak Krabi czy Gypsy Village, trzeba podchodzić na wysokiej wodzie, najlepiej przed kulminacja pływu
    • w prowiant jacht warto zaopatrzyć na Phuket. Najlepiej wybrać się taksówką do miasta Phuket, w którym jest duży market. Później wybór jest już dużo mniejszy lub nie ma go wcale. Uzupełnić zapasy można jeszcze na Phi Phi Don oraz w malezyjskim Langkawi. Dosyć dużym problemem jest kupienie chleba – najpowszechniejszy jest tostowy. Jedzenie w lokalnych knajpach i restauracjach jest bardzo smaczne, zróżnicowane i niedrogie. Warto więc, gdy jest taka możliwość, wybierać się na obiad czy kolację na ląd. Zaprowiantowując jacht, na przykład na 14 dni, warto pa-myśleć o produktach na 5-6 dan obiadowych. Przydadzą się przy postojach na dziko”;
    • planując trasę, należy uwzględniać możliwość zatankowania wody. Trudniej o nią niż na Karaibach. Bez wątpienia w Tajlandii warto wyczarterować jacht z odsalarką, ale nawet wtedy pojawiają się dwa ograniczenia. Po pierwsze, woda w północnej części zatok jest zbyt brudną, żeby poddawać ją filtrowaniu, a po drugie, nie wszystkie jachty mają generatory. A wtedy, płynąc na żaglach, nie możemy używać odsalarki. Na naszej trasie napotkaliśmy kilka miejsc umożliwiających uzupełnienie wody: Phuket (Marina Haven, Royal Marina). Phi Phi Don (w północno zachodniej części zatoki Ton Sai Bay znajduje się szpital, z którego poprowadzony jest aż do brzegu bardzo długi wąż. Jachtem należy podpłynąć do stateczku stojącego na bojce. Koszt zatankowania wody, niezależnie od pojemności zbiorników, wynosi 1000 bathów), Krabi (Marina), Koh Lanta Yal (Lanta Old Town Pier – na południowo-wschodnim brzegu. Zatankowanie wody kosztuje około 300 bathtów), Tarutao (Talo Wao Bay, najbardziej magiczne miejsce do nabierania wody, w jakim kiedykolwiek byliśmy. Wodę nabiera się przy dość nieprzyjaznej, odsłoniętej kei, która w połowie XX wieku pełniła funkcję pomostu do wyładowywania więźniów przywiezionych do kolonii karnej. Na wspomnianej kei, która dzisiaj prezentuje się niezwykle majestatycznie i tajemniczo, leży wąż, z które go nieprzerwanie leci słodka woda. Tankowanie jest bezpłatne. Wrażenie robi tez ogromna skala wyrastająca z wody tuż przy kei.
    • Nie należy nigdy wypowiadać się źle o Królu Ramie IX i jego rodzinie. Za obrazę króla można trafić do więzienia nawet na 15 lat. Król Bhumibol Adulyadej wstąpił na tron w 1946 roku i cieszy się ogromną popularnością i szacunkiem wśród Tajów;
    • jeśli nie chcemy, aby nasze jedzenie w knajpie zostało obficie przy prawione glutaminianem sodu, musimy, składając zamówienie, powiedzieć: may say en-es-dzi”, co znaczy bez MSG:
    • trzeba się liczyć z tym, że przed wieloma tajskimi sklepami i restauracjami jest obowiązek zdjęcia obuwia
    • pierwszego dnia pobytu w Tajlandii należy się zaopatrzyć w środki odstraszające komary. Powinny one zawierać co najmniej 30 jednostek „deetu”. Warto przywieźć z kraju moskitierę i taśmy do jej zamontowania w jachtowych okienkach.
    • opcji dolotu na Phuket jest wiele. Zazwyczaj leci się z jedną lub dwiema przesiadkami. Przed lub po rejsie warto zostać na kilka dni na przykład w Bangkoku.